Recenzja filmu

Generał (1998)
John Boorman
Brendan Gleeson
Adrian Dunbar

Spleśniały Vermeer

Irlandzka klasa średnia, zastępująca Anglików, staje się celem takich samych ataków jak dawni okupanci. Jest w tym filmie taka sytuacja: irlandzki gangster Martin Cahill (pseudonim "Generał")
Irlandzka klasa średnia, zastępująca Anglików, staje się celem takich samych ataków jak dawni okupanci. Jest w tym filmie taka sytuacja: irlandzki gangster Martin Cahill (pseudonim "Generał") dokonuje włamania, kradnie cenne obrazy, ukrywa je w podziemnej grocie. W jakiś czas później zagląda do schowka i stwierdza, że obrazy pokryły się pleśnią. Film był wyświetlany w Polsce przed rokiem, na Warszawskim Festiwalu Filmowym. Reakcja polskiej publiczności była następująca: gdy Cahill ścierał dłonią warstwę szarego nalotu, widownia wybuchała radosną wesołością. Niżej podpisany był wtedy tą reakcją oburzony: jakże to, czyżby pochwała wandalizmu!? Ale po powtórnym obejrzeniu filmu wypada stwierdzić, że - być może - właśnie o taką pochwałę chodziło. Że pełni ona ważną funkcję w wywodzie reżyserskim. Reżyser John Boorman zręcznie kieruje uczuciami widza. Stara się przemawiać nie tyle do instynktu ciekawości, nie do intelektu, lecz do emocji. Tak jest już w pierwszych scenach, gdy Cahill ma lat kilkanaście. Oto chłopak ucieka wąskim pasażem, z workiem na plecach. Gonią go dwaj policjanci z psem. Chłopak jest szybszy, potrafi się wymknąć. Gdy wbiega do domu, wysypuje zawartość worka na podłogę: są to ziemniaki, trzy albo cztery kilogramy. Cała obława - z powodu kilkudziesięciu kartofli! Widzimy biedę w domu, uszczęśliwioną twarz matki. Konkluzja: biedny chłopiec, ohydna policja, paskudni sklepikarze. Dalej jest podobnie. Dorosły Cahill zostaje eksmitowany, próbuje mieszkać w domku kempingowym, ale ten zostaje podpalony. Możni świata mają przewagę, biedak musi sięgać do metod niedozwolonych. Włamanie - to sposób na redystrybucję bogactw. Więc będzie napad na kiosk, na bank, na firmę jubilerską. I wreszcie - kradzież obrazów. Wszystko to akceptujemy: przecież on musiał! Dodatkowy szczegół, prawdziwie mistrzowskie pociągnięcie reżyserskie: Cahill jest biedny, ale inteligentniejszy od przeciwników. Wielcy posiadacze są tępi, policjanci nieudolni. Więc niech te ich cholerne obrazy zbutwieją! Powtórzmy: konkluzja wynika z odbioru emocjonalnego. Ale to wcale nie znaczy, że inny odbiór jest niemożliwy. Emocje tłumią logikę, ale ona domaga się swych praw przy powtórnym oglądaniu. I wtedy sens opowieści nagle się zmienia, ta zmiana jest istotą autorskiego wywodu. Wróćmy do sceny wstępnej: młody Cahill ucieka, gonią go dwaj policjanci z psem, nie potrafią złapać. Są nieudolni? Ależ skąd! Mogliby złapać chłopaka z dziecinną łatwością, wystarczyłoby spuścić psa ze smyczy. Dalej jest podobnie. Przyjrzyjmy się kolejnym sukcesom Cahilla: wszystkie biorą się stąd, że policja jest wielkoduszna. Inspektor Ned Kenny rezygnuje z inwigilacji na rzecz perswazji. Ale ta wielkoduszność nie jest odwzajemniana, Cahill bywa wyrachowany i cyniczny. Dlaczego? Wydaje się, że film nie dopowiada pewnej prawdy. Może zresztą nie musi, Irlandczycy i Brytyjczycy wszystko rozumieją bez objaśnień. Chodzi o to, że Irlandia pozostawała pod angielską okupacją przez 750 lat. W tym czasie stróżami prawa byli Anglicy bądź ich kolaboranci. Walka z wrogiem przybierała różne formy, także formę kradzieży. Złodziej, który okradł sklepikarza, był patriotą, zwłaszcza gdy sklepikarz był Anglikiem. Aresztowanie złodzieja stawało się represją polityczną. Irlandia odzyskała niepodległość na początku bieżącego wieku. Minęło 70 lat, ale one nie zmieniły 750-letnich nawyków. Policja jest już irlandzka, stara się być kurtuazyjna, by zatrzeć skojarzenie z dawnym okupantem. Przestępcy korzystają z dobrodziejstw kurtuazji, ale sami nie czują się do niczego zobowiązani. Im policja bardziej wybaczająca, tym przestępcy bardziej cyniczni. W ich przekonaniu policja jest łagodna nie dlatego, że jest "nasza", lecz dlatego, że się boi. A więc - hulaj dusza! Właśnie taką sytuację widzimy w "Generale". Skutki mogą być dwojakie. Ewentualność pierwsza: całkowity rozkład społeczeństwa i państwa. Irlandzka klasa średnia, która zastępuje Brytyjczyków, staje się celem takich samych ataków jak dawni okupanci. Społeczeństwo bez klasy średniej nie może funkcjonować. Ewentualność druga: jeżeli oficjalna władza nie może zapewnić prawa i porządku, potrzebna jest władza alternatywna. Władza nieformalna, ale przez tę formalną jakoś tolerowana. I taka władza w Irlandii istnieje. Jest nią IRA. Reżyser Boorman nie kocha organizacji IRA, pomawia ją o różne brzydkie rzeczy. To zrozumiałe, któryż Anglik urodzony w Londynie byłby życzliwy? Ale fakty są oczywiste. Był tylko jeden obraz Vermeera w rękach prywatnych, właśnie w Irlandii, ten obraz zniknął i nie wróci. Takich rzeczy nie można tolerować. Wracając zaś do owej reakcji publiczności polskiej na widok spleśniałych obrazów: wesołość warszawiaków została sprokurowana przez reżysera, ale także chyba przez historyczne przyzwyczajenia. Istnieje duże podobieństwo między dziejami Irlandii a dziejami Polski. Polska także była długo pod okupacją, nasi stróże prawa także bronili interesów okupanta. Dziś jest inaczej, ale nasza policja boi się dawnych pomówień o błędy i wypaczenia, jest więc bojaźliwa, mało skuteczna. A przegniłe obrazy: to przecież uderzenie w tych, co się wzbogacili, często kosztem zwykłego obywatela. Wypada się tylko cieszyć. Wszystko jak w Irlandii! Jedyna różnica: w Polsce nie ma organizacji takiej jak IRA.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones